Skip to content

Myfengstyle


Czego się bać a czego nie – zakończenie historii

Czego się bać a czego nie – zakończenie historii

Bożydar i Andrzej sami nie wiedzieli jak i kiedy znaleźli się ponownie za płotem posesji Klaudii. Zdyszani, podrapani różami i innymi krzakami, spojrzeli na siebie. Z pewnością pobili wszelkie swoje rekordy szybkości.

– A w ogóle to wszystkiego najlepszego, stary – powiedział Andrzej, gdy już wrócił mu oddech.

– Dzięki – mruknął Bożydar łypiąc na gołą nogę Andrzeja. Nogawka nadszarpnięta płotem zapewne została w pysku pitbulla. Andrzej spojrzał na swoją nogę i westchnął głęboko.

– To były nowe spodnie…- powiedział.

Obaj pokiwali smętnie głowami. Chociaż pomiar mieli zrobiony. Podreptali do taksówki. Na szczęście kierowca nie zauważył braku w odzieży Andrzeja. Mógł przecież pomyśleć że oto wiezie włamywaczy…

Dom klienta był dość daleko, więc po drodze zaczęli przysypiać. Wino, zmęczenie i emocje też zrobiły swoje. Obudził ich kierowca gromkim okrzykiem „Na miejscu!” Znów ta sama sytuacja, znów krzaki i wysoki płot. Bożydar spojrzał na Andrzeja ale ten jakby odczytał zawieszone w powietrzu pytanie i od razu rzucił:

– Za diabła nie pójdę znów ryzykować że mi coś drugą nogawkę oderwie! Idź ty! Twoja kolej. – to powiedziawszy podał mu kompas.

Bożydar spojrzał na niego przeciągle i chciał coś powiedzieć ale zrezygnował. Wziął kompas i zaczął szukać dogodnego miejsca do przejścia przez płot. O, tutaj będzie dobrze. Na szczęście klient nie miał psa. Chyłkiem Bożydar dotarł do ściany domu i zaczął skradać się w kierunku bardziej oświetlonego miejsca. Bez problemu zmierzył kierunek, zapisał i wrócił tą samą drogą do kolegi.

Gdy dojechali do mieszkania Bożydara, prawie już świtało. Wyglądali jakby pokonali jakąś dżunglę. Podrapani, brudni i w poszarpanych ciuchach. Ale były ważniejsze rzeczy do zrobienia. Andrzej narysował wykresy na planach domów, wpisał cyferki i zamyślił się.

– I co? – spytał Bożydar.

– Nie uwierzysz – odparł Andrzej – mają taki sam wykres.

– O cholera – Bożydar patrzał z niedowierzaniem – i co teraz?

Andrzej spojrzał na niego i powiedział machając ołówkiem:

– Ale te sypialnie mają w innych miejscach. Tu jest cała tajemnica. – po czym kontynuował – Patrz, jak te dwie energie się spotkają to wróżą kłótnie, procesy a nawet możliwość rozwodu. I u tego faceta tak jest. Tu nawet nie skos jest winien i nawet nie te okna nad łóżkiem. Cały pokój jest do kitu. Patrz, tu powinien zrobić sypialnię, tu mu zaprojektuj – Andrzej wskazał ołówkiem miejsce na planie. – Tu są energie romansów to i może lepiej mu się ułoży – dodał.

– Sypialnia z widokiem na basen? – spytał Bożydar.

– Czemu nie? Przecież to prywatny dom i nikt mu się obcy przecież nie będzie szwendał – odpowiedział Andrzej. Po chwili zastanowienia kontynuował – To gdzie teraz śpi to się nazywa „Walka Byków”, więc możesz sobie wyobrazić. I w centrum ma to samo, czyli to dotyczy całego domu.

– W centrum Walka Byków? – zainteresował się Bożydar- Czekaj, on ma takie malowidło w holu z bykiem i torreadorem!

– A widzisz – przytaknął Andrzej unosząc brwi. Po czym ziewnął przeciągle – Czas na mnie, lecę, a ty mu przeprojektuj. I wisisz mi spodnie!

– Dobra, dobra – odparł Bożydar i pomyślał „Jasny gwint! Parę dni roboty w plecy!”

Obudził go telefon. Bożydar jakiś czas nieprzytomnie się rozglądał. Przez moment zastanawiał się gdzie jest i co robi na podłodze między rozrzuconymi papierami i walającą się butelką po winie…A! Telefon! Podniósł się jakiś dziwnie połamany i zaczęła mu wracać pamięć.

– Halo, słucham – powiedział zachrypiałym głosem.

Po drugiej stronie chwila ciszy i w końcu padło pytanie:

– Czy to pan Bożydar? Architekt?

– Tak, to ja – odparł Bożydar, odchrząkując głośno.

– Tu Adler. Ja mam do pana pytanie; czy pan może był wczoraj u mnie? – „Jezus Maria” pomyślał Bożydar „klient!!! widział mnie!”.

Zanim zdążył do końca oprzytomnieć i odpowiedzieć, klient kontynuował:

– Bo wie pan, mnie wczoraj nie było ale kamery zarejestrowały i myślałem że to złodziej. Taki był podobny do pana to pomyślałem, że spytam. Bo jak to nie byłby pan to chciałem na policję dzwonić. Co pan robił w nocy na mojej posesji?

O dziwo klient nie był jakoś szczególnie zdenerwowany; może raczej zaciekawiony.

– Mierzyłem kierunki kompasem – odparł Bożydar i nie przychodziło mu na myśl nic czym mógłby wytłumaczyć ten dziwny incydent.

– Kierunki? – zdziwił się Adler.

– Yyyy…tak, bo….ja..no ten, pomyślałem, że można włączyć do projektu feng shui – wyjąkał Bożydar.

– Feng co??? – Adler był wyraźnie zaskoczony.

– No feng shui, takie coś co pomaga na pecha i można sobie pomóc, to taka metoda projektowania – próbował tłumaczyć Bożydar.

– Ale te pomiary trzeba robić nocą? – spytał klient.

Bożydara kusiło aby jeszcze dodać złośliwie że koniecznie przy pełni księżyca, ale się powstrzymał.

– Nnnooo nie…ale ja akurat przypomniałem sobie, że można i chciałem jak najszybciej – powiedział.

– A! Rozumiem! I doceniam! Doceniam panie Bożydarze! Czyli mam rozumieć że projekt gotowy? – spytał Adler.

– No niestety nie, bo miałem już jakąś koncepcję, ale po zmierzeniu tych kierunków i zrobieniu wykresu to będę musiał wszystko pozmieniać… – tłumaczył nieśmiało Bożydar. „No to leżę, facet się wścieknie” pomyślał.

– A nie…no dobrze…to ja poczekam – odpowiedział klient.

„Uff” westchnął przeciągle Bożydar, „tym razem mi się upiekło, dobrze, że nie dopytuje jak wszedłem…” i po chwili zasnął ze słuchawką w ręku.

Telefon jednak nie dał mu zasnąć i znów wibrował złośliwie świecąc prosto w oczy.

– Halo? – jęknął prawie nieprzytomny.

– No cześć, tu Klaudia. Nie uwierzysz, co Brytan dziś przytargał mi do domu! – usłyszał w słuchawce.

– Prawą nogawkę od Wranglerów? – rzucił ziewając.

Po drugiej stronie zaległa głucha cisza, tak gęsta, że można ją było pokroić nożem. Do Bożydara zaczynało powoli docierać co właśnie powiedział i jak to mogło zabrzmieć.

– Skąd….dżizus, skąd ty to wiesz??? – kuzynka była w szoku. – Od czasu jak się tym..no..tym feng coś tam zajmujesz to ja się ciebie zaczynam bać!

– To znaczy że zgadłem? – usiłował wybrnąć Bożydar.

– No kurde tak! – odpowiedziała Klaudia.

– A tam, czasem mi się udaje. Ćwiczę jasnowidzenie. Wiesz, przepraszam ale mam tu klienta – skłamał chcąc jak najszybciej uwolnić się od rozmowy i wreszcie spokojnie zasnąć. Tym razem jednak wyłączył telefon.