Skip to content

Myfengstyle


Herbatka z Fidelem

Herbatka z Fidelem

Rewolucja! Wciąż żywa, wciąż trwa! Na Kubie! To niesamowite ile mieszkańcy Kuby mają cierpliwości dla swojego rządu. Dobra zmiana trwa u nich już kilkadziesiąt lat a oczekiwanych skutków jak nie ma, tak nie ma. Za to wszystko co tylko może, nazywa się „narodowe”. Trochę pisałam już o tym przy okazji Hawany . Każde miasto uważa za swój punkt honoru posiadać Plac Rewolucji i tak wiele pomników i wizerunków rewolucjonistów jak tylko się da. Są więc rewolucyjne symbole na murach:

W szczerym polu…przy drodze…

W pobliżu domów, żeby przypadkiem mieszkańcy nie zapomnieli…

Mieszkańcom przypomina się o dobrej zmianie nawet na targu; są do tego specjalne sceny…Zapewne tu się wygłasza przemówienia tłumaczące dlaczego żywności brak i jest tak droga. Tu się dodaje hartu ducha narodowi.

Ale przede wszystkim „uderzenie” rewolucyjnej tematyki odczuwa się już na lotnisku. Ciężko kupić cokolwiek mającego inny wzór czy tematykę niż ojcowie rewolucji…

Miejsca historyczne, związane z rewolucją, są tu otoczone wielką czcią. Szczególnie Giron, gdzie odparto atak antyrewolucyjnych „elementów imperialistycznych”…

Albo niemniej czczone miejsce, w którym wykolejono pociąg pancerny sił wroga:

Jest tu nawet replika słynnego buldożera, za pomocą którego ów pociąg został wykolejony…

Są też upamiętnione koktajle użyte w tej akcji…

Ale chyba największą świętością (jeśli można tak się wyrazić), jest mauzoleum Che Guevary. To jest miejsce tak święte i czcigodne, że obowiązują tu szczególne zasady. Należy tu zakryć ramiona, do wnętrza się wchodzi gęsiego i zabronione są rozmowy, nawet szeptem. Źle widziane jest gdy ktoś się uśmiechnie. A już najwyższym przewinieniem byłoby zrobienie tu zdjęcia. Tak więc zdjęcia mamy tylko z zewnątrz obiektu. W budynku spoczywają prochy bohatera ukochanego przez naród. To jego twarz widać na większości koszulek i gadżetów i można chyba śmiało powiedzieć że Che Guevara trochę ukradł show Fidelowi :o) Tak obiekt wygląda z zewnątrz:

Program wycieczek obejmuje też obowiązkowo słynne koszary Moncada w Santiago de Cuba. Tu krwawo stłumiono pierwszy rewolucyjny zryw. Na ścianach widać ślady po kulach:

Wewnątrz można obejrzeć replikę słynnej łodzi Granma, którą Fidel Castro wraz z rewolucjonistami przepłynął z Meksyku na Kubę:

Można też obejrzeć z bliska plecak, spodnie, buty i sweterek Fidela Castro ze słynnego zdjęcia, które zobaczysz za chwilę:

Jest też wizytówka Fidela. Wiedziałeś, że był on prawnikiem? W dodatku adwokatem?

A teraz słynny pomnik rewolucji i niemniej słynne zdjęcie Fidela Castro w sweterku z plecakiem, w górach:

Podobno Fidel zażyczył sobie przed śmiercią, aby nie nazywano jego nazwiskiem ulic ani placów. Chciał też mieć skromny grób. No cóż, po życiu w którym miał wszystko co chciał, postawił na skromność. Ciekawy człowiek…Tak więc jego grób jest skromny; jest to zwyczajny duży głaz z wyrytym prostym napisem: „Fidel”. Jest coś w tym miejscu, niesamowite wrażenie, jakiś rodzaj piękna w tej prostocie, mimo wszystko…

Ale cofnijmy się może do Biran, małej miejscowości, właściwie wsi, w której Fidel przyszedł na świat. Podczas rewolucji wszystko zostało upaństwowione, z wyjątkiem…posiadłości rodziny Castro. Gdy ludzie którzy uwierzyli w dobrą zmianę, cierpieli niedostatek, wciąż pocieszani, ze jeszcze chwila, że już blisko…rewolucjoniści i ich rodziny mieszkali w dobrze wyposażonych domach lub w luksusowym hotelu, mieli na stole wszystko co chcieli, mieli rum, kobiety i cygara. Wtedy decydowali o czyjejś śmierci lub życiu. Bogowie.

A w Biran – do dzisiaj znajduje się dom rodzinny Fidela. Właściwie dwa domy – ten w którym się urodził, i ten który dla niego zbudowano ale nie chciał tam zamieszkać na stałe. Bywał tam czasami.

Na poniższym zdjęciu widać dom, w którym Fidel się urodził i jest tu słynna huśtawka, na której bawiło się jego rodzeństwo i on sam. Na zdjęciach z dzieciństwa Fidela, widać właśnie tę huśtawkę…

Pod domem jest coś w rodzaju „garażu” i tam stoi autentyczny stary samochód rodziny Castro:

Z daleka posiadłość prezentuje się bardzo malowniczo:

Jeden z budynków to dom zbudowany dla Fidela, urządzony wygodnie i czasem udostępniany niektórym zwiedzającym. Bardzo trudno tu się dostać. Trzeba mieć znajomego strażnika (i tu wielkie podziękowania dla naszej przewodniczki – Pani Kasi). To nie tak, ze sobie jedziesz i zwiedzasz jak muzeum :o) W dodatku obowiązują tu inne utrudniające reguły jak na przykład taka, że podczas deszczu albo po deszczu zwiedzać nie wolno…Widzisz chmurę na zdjęciu? Zbliżała się burza z ulewą i my zdążyliśmy dosłownie na chwilę przed deszczem wejść do budynku :o) To się nazywa mieć szczęście!

Tak więc zapraszam na herbatkę u Fidela, zajrzyjcie jak mieszkał i na co patrzał gdy pojawiał się tu z wizytą :o)

Są tu jego rzeczy; łóżko, ubrania….

Kuchnia:

Lodówka (któż w tamtych rewolucyjnych czasach mógł sobie pozwolić na takie zbytki?):

No i rzecz jasna toaleta rewolucjonisty :o) Jaka fantazja kolorystyczna!

I na zakończenie zdjęcie rodzinne w salonie:

No cóż, tym sympatycznym akcentem kończę już serię poświęconą pięknej Kubie. Ja sama jestem nią urzeczona. Niezwykłe miejsce, z charyzmatycznymi rewolucjonistami, rumem, kolorową Hawaną, pięknymi plażami i roztańczonymi mieszkańcami…

Do zobaczenia w innym miejscu świata, wśród innych pięknych widoków, zwyczajów, ludzi…