Skip to content

Myfengstyle


Szpulka i sznurek czyli opowieści żaglem pisane

Szpulka i sznurek czyli opowieści żaglem pisane

Jak co roku, nadszedł czas wakacji pod żaglami. To świetny sposób na wypoczynek i zwiedzanie miejsc, do których „zwykli” turyści nie mają dostępu. Wakacje na łodzi mają wiele uroku, wiele normalnych codziennych czynności nabiera nowego wymiaru. Zrobienie zwykłej jajecznicy przy sporym przechyle, to przygoda, którą się długo pamięta :o)

A więc drugi raz Chorwacja :o) Teraz sobie uprzytomniłam, że nie zamieściłam zdjęć z pierwszego rejsu, ale wkrótce to nadrobię. Generalnie przemieszczamy się tak często, że nie nadążam przygotowywać reportaży :o)

Cóż, tym razem startowaliśmy ze Splitu, do którego dolecieliśmy z Berlina. Jacht był większy niż w zeszłym roku, bo musiała się pomieścić dziewięcioosobowa załoga. Na początek skiper zaplanował małe przeszkolenie i świetnie się bawiliśmy przymierzając kapoki, słuchając wykładów o bezpieczeństwie i alarmach, podejmowaniu tonącego i generalnie o wszystkim co się może zdarzyć na łodzi. Jak to potem wygląda w praktyce, przekonaliśmy się nieco później, bo skiper postanowił zrobić sprawdzian…Myślę ze był nieco zawiedziony….Wyglądało to tak, że podczas gdy ja właśnie spokojnie sobie sterowałam jachtem, nagle ni stąd ni zowąd skiper podbiegł do koła ratunkowego i wyrzucił je za burtę krzycząc że człowiek za burtą. Ja wszystko wiedziałam, znałam teoretyczne niuanse co trzeba zrobić aby prawidłowo skręcić kołem, zmniejszyć obroty i „opłynąć” topielca. Cóż, owszem, skręciłam ale zupełnie zapomniałam o zmniejszeniu obrotów. Jacht zatoczył więc szybkie koło i był wielki fun, poza tym że gdyby koło było prawdziwym topielcem…to nie tylko że ja bym go nie uratowała, ale przepłynęłabym centralnie przez niego rozrywając go na strzępy kilem i śrubą :o) To w ogóle jakiś pech był, bo oprócz moich morderczych zapędów, koło się urwało…Musieliśmy więc je dogonić i wyłowić. Swoją drogą odkryliśmy wtedy, że linka od koła była już raz związana, więc to urwanie nie było pierwsze….

Zdałam sobie sprawę, że żeglowanie to trudna sztuka. Ja straciłam głowę przy „zwykłym” wyławianiu topielca podczas płynięcia na silniku. Teoretycznie prościzna. Natomiast nie wyobrażam sobie jak można zrobić tak szybki manewr na żaglach. Ale skiper obiecał pokazać to na następnym rejsie. Już się boję….

Ale to nie wszystko. Skiper traktował nas bowiem jak prawdziwą załogę i rzucał komendy licząc że zrozumiemy o co mu chodzi. Jeśli w pobliżu był ktoś kto miał już kiedyś do czynienia z żeglarstwem albo trochę już czytał chociaż o tym, to ta osoba biegła i łapała jakąś linkę i nawijała na szpulkę..to jest przepraszam, na kabestan. Czasem nabiegowo. Do dziś nie wiem co to oznacza. Pewnego razu skiper oznajmił że przydziela mi zadanie wybrania muringu bosakiem i podania go (muringu, nie bosaka) komuś na dziobie kto przyczepi jacht do tegoż. Zapowiedziałam więc z godnością, że niech się w takim razie szykują do kilkukrotnego cumowania. Gdy już czekałam z owym bosakiem na rufie, wypatrując muringu, na szczęście okazało się, że jednak moja pomoc nie będzie potrzebna. Całe szczęście, bo biegnąc z tym bosakiem wzdłuż łodzi i wlekąc ciężki od wodorostów muring, z pewnością spełniłabym zasady wydarzenia pod tytułem „człowiek za burtą”. W dodatku człowiek z bosakiem i muringiem za burtą…

No dobrze. Jakoś tak później przypadkiem się działo, że jak zbliżało się jakieś cumowanie lub podejrzany manewr, osoby mniej biegłe w żeglowaniu powoli się ewakuowały i znikały gdzieś  w czeluściach jachtu i na pokładzie zostawały tylko te które wiedziały do czego służą te wszystkie liny, kabestany i co się z tym robi i w jakiej kolejności.

Widziałam zbolałą minę skipera gdy musiał tłumaczyć na ludzki o co mu chodzi. Cierpiał i to cierpiał głęboko, bo płakała jego żeglarska dusza gdy padło określenie „szpulka”. Albo gdy musiał powiedzieć, że mamy nawinąć czy odwinąć tę zieloną linkę a potem czerwoną czy odwrotnie. Następnym razem, obawiam się, że zrobi nam wejściówkę :o))

Ale pomijając aspekty lingwistyczne i techniczne, ubarwiające całość, rejs był wspaniały. W ogóle atmosfera na łodzi jest inna, takie poczucie wolności. Można płynąć dokąd się chce. I czasem nasze plany zmieniały się na poczekaniu. Pojawiała się nowa opcja, bo ktoś tam zahaczył o jakąś malutką wysepkę i zachwycił się jej pięknem i bezludnością. To płyniemy tam. Cumujemy nocą, nic nie widać. A rano się okazuje, że stoi tam jeszcze jeden jacht albo nawet kilka :o) Też chyba usłyszeli o spokoju i bezludności…

Chorwacja jest piękna, szczególnie od strony wody. Piękne miasta, wspaniałe knajpki, sympatyczni ludzie. I natura. Sam Split jest również pięknym miastem. Popatrzcie:

P1090829

20160910_100338

20160910_104825

20160916_215507

20160916_222030

 

Dbałość o detale….

  P1090906

P1090915

P1090919

P1090922

 

Piękne miejsca były też na trasie. Ciekawa jest wyspa Vis z bunkrami dla łodzi podwodnych…

P1090418

Bezczelnie zaparkowaliśmy przy samym wlocie :o)

P1090426

Przepiękna jest też Błękitna Grota na wyspie Bisevo. Wpływa się do niej pod bardzo niskim sklepieniem ale widoki wewnątrz są niesamowite..

20160912_120050

P1090529

P1090530

P1090543

 

Ale nie samym zwiedzaniem człowiek żyje, więc udaliśmy się na plażę Stiniva na wyspie Vis. Przepiękne miejsce otoczone skałami.

P1090554

Potem popłynęliśmy daleko w morze i dookoła nas była tylko woda. Postanowiliśmy bowiem oddalić się nieco od lądu i zanocować w bezludnej zatoce na wyspie Susak. Po drodze piękny zachód słońca…

20160912_184451

Tak wyglądała nasza zatoczka. Rano okazało się, że mieliśmy towarzystwo, ale odpłynęło wcześnie.

20160913_105640

Za to na łodzi czekało na nas śniadanie, które samo nań wskoczyło :o)

20160913_080909

Następnym etapem była wyspa Korcula i port Vela Luka. Całkiem przyjemne miasteczko. Trzeba przyznać, że żeglarze to bardzo utalentowany ludek. Poniżej można obejrzeć wybrane robótki ręczne :o)

20160913_162531

20160913_162621

Widok z knajpki na miasto :o)

20160913_171911

20160913_175533

I kolejny przepiękny zachód słońca…

20160913_185202

 

Rano popłynęliśmy ku wyspie Hvar i oczywiście zwiedzaliśmy piękne miasto Hvar. Marina była pięknie położona przy sąsiedniej wysepce. Do samego miasta Hvar trzeba było dopłynąć promem.

To nasza marina:

P1090619

 

Tak się prowadzi jachty w Chorwacji :o) Mapa i oparty o nią kieliszek wina :o)

20160914_172504

A tu wyższa szkoła jazdy – sterowanie nogą :o) To prom do miasta Hvar.

20160914_180324

 

Miasto Hvar jest przepięknie położone. Warto też zwiedzić twierdzę – stamtąd jest niesamowity widok…

P1090622

20160914_183209

P1090627

Na każdej uliczce i w każdym zakątku czeka pyszne jedzenie :o)

P1090629

A to już zdobyta twierdza :o)

P1090646

Widok z twierdzy na miasto…

20160914_183911

P1090648

A tu już wracamy promem do naszej mariny…żegnamy piękny Hvar.

P1090705

Drugim pięknym miejscem na wyspie Hvar jest Stari Grad. Urokliwe, sympatyczne miasto. Postanowiliśmy więc spędzić tu trochę czasu.

20160915_154054

20160915_172944

 

20160915_174337

20160915_190154

Taka sytuacja :o)

P1090731

No i Gwiazda Morza :o))

P1090757

P1090762

P1090763

P1090768

P1090771

P1090774

A teraz typowo jachtowe widoki: układ żagli przypominający motyla :o) To wtedy ja stałam za sterem :o)

P1090708

Gdy wracaliśmy do Splitu, morze zaczynało się niepokoić :o)

20160916_154508

A na deser…szpulka :o)) Ten zielony sznur miał jakąś swoją funkcję i jakoś specjalnie się nazywał, ale nie pytajcie mnie jak :o))

20160916_141954

To schodzimy na razie na ląd…:o)