To już był któryś z rzędu projekt, w którym klient wspominał, że chętnie by uwzględnił feng shui. „To niesamowite jak szybko rozpowszechnia się ta wiedza”, pomyślał Bożydar. Znów będzie musiał prosić Andrzeja o pomoc. Andrzej już jest całkiem niezły; operuje biegle tymi cyferkami i znaczkami. Nic dziwnego, jest po kursie. Zaraz….a gdyby tak…I w tym momencie zajaśniała niezwykła myśl w głowie Bożydara. Tak! Zrobi to! To ma sens. Nauczy się feng shui.
Odsunął papiery z dokumentacją, ołówki, telefon i filiżankę z niedopitą kawą. Zaczął przeglądać Internet w nadziei że znajdzie jakiś kurs. Zdziwił się rozpiętością zakresu i cen. „No tak, ale co tu wybrać, co jest dobre? Żebym znów się nie wpakował jak z żabą…”, pomyślał pocierając czoło. No dobra, pierwszy z brzegu….
Kierunki, kompas, bagua, 4 magiczne zwierzęta…Bożydar uniósł brwi w zaskoczeniu.
„Co??? Magiczne zwierzęta? O nie, tu mnie nie dostaną! Znowu pewnie żaby! Trójnożna żaba inwalidka i co jeszcze? Żółw? Jaki znów żółw?? Tygrys? Skoro żaba bez nogi to może tygrys bez ogona? Nie! W życiu nie dam się już na to nabrać!” Wyobrażenie tygrysa bez ogona przebrało miarkę. Zamknął okno z podejrzanymi propozycjami różnych szkół feng shui i przełączył na Facebooka. Wpadł mu w oko post Andrzeja wielbiący nowo kupione meble. „Hmmm…Andrzej się uczy u tej konsultantki, może ja też bym mógł?” Chwycił więc za telefon.
-Halo? – odezwał się Andrzej.
-No cześć, wiesz postanowiłem zacząć się uczyć feng shui – zaczął Bożydar – próbowałem sam coś znaleźć, ale wszyscy mają w programie jakieś magiczne zwierzęta. Nie chciałbym wtopić. Może mógłbym się z tobą uczyć?
Po drugiej stronie rozległ się głośny śmiech.
-Och Darze Boży, co ja z tobą mam – Andrzej nie mógł opanować chichotu – ok, dobra, jasne że tak. Ale…- Andrzej musiał przerwać aby się uspokoić, po czym kontynuował – no tak, ale te zwierzęta to nie są figurki tylko takie poetyckie nazwanie kierunków. Ok, dobra, wpadnij do mnie to ci wszystko opowiem co i jak.
Bożydar z trudem przełknął żart ze swojego imienia zastanawiając się dlaczego Andrzej wciąż to robi. Ale spakował się, wziął pod pachę torbę ze spodniami, które był winien Andrzejowi po pewnej przygodzie, zamknął drzwi i udał się w drogę.
Po obejrzeniu nowych mebli, usiedli przy kawie i Andrzej zaczął tłumaczyć:
– Słuchaj, Chińczycy w starożytności lubili nazywać wszystko poetycko, baśniowo i stąd masz pełno smoków, tygrysy, żółwia, czerwonego feniksa i inne podobne rzeczy. Tym się nie przejmuj. Oni przekazywali tę wiedzę w taki właśnie sposób. Aby niepiśmienny chłop mógł łatwiej zapamiętać. Tyle że niektórzy „specjaliści” zafiksowali się na tych symbolach zamiast zrozumieć co się za tym kryje. I masz potem opowieści, że po prawej stronie wejścia jest tygrys i nie powinien być większy od smoka po lewej stronie, bo go zeżre. I nieszczęście gotowe.
Bożydar natychmiast wyobraził sobie tygrysa bez ogona, zżerającego smoka…Ale udało mu się odpędzić tę natrętną myśl. Tymczasem Andrzej kontynuował:
– Bo są różne szkoły i tu musisz uważać, bo są tacy co skupiają się na bzdetach i są też porządne szkoły uczące czegoś co możesz użyć w praktyce. No mi się udało, bo ta wiedza jest fajna, trzyma się kupy i jak widzisz się sprawdza. Tu nie ma zaleceń „bo tak”. Wszystko da radę wytłumaczyć logicznie dlaczego. Patrz, tu masz maila do mojej nauczycielki. Napisz i spytaj. Chyba właśnie organizuje szkolenia online. Może się załapiesz.
Pogadali jeszcze trochę o tym i o owym i w końcu Bożydar wrócił do domu z mocnym postanowieniem zgłębienia tej fajnej wiedzy. Samo zapisanie się to pikuś. Na szczęście zdołał się załapać na najbliższe zajęcia, już za dwa dni.
Te dwa dni upłynęły na czekaniu i niecierpliwości. Ale po pierwszych zajęciach Bożydar wpadł w euforię. Cztery zwierzęta okazały się czterema kierunkami, których nazwy po prostu wzięły się od odpowiednich konstelacji na niebie. To niesamowite! Bożydar zaraz po zajęciach wybiegł z mieszkania i zaczął spacerować wokół swojego bloku. No tak, sklepik z tyłu – tam wciąż są włamania i jakoś kiepsko idzie właścicielom. Nie zabrało mu to wiele czasu aby zauważyć, że w wejście do sklepu celuje droga osiedlowa. Niby nieduży ruch a jednak…Już wie, że proste celujące drogi nie są dobre. Nie są też dobre zakręty które „wyrzucają dom poza nawias” czyli dom znajdzie się po zewnętrznej stronie zakrętu. W dalszej części osiedla jest taki dom. I nie dzieje się tam dobrze. Plotki głoszą, że ci ludzie wciąż się kłócą i chorują a ostatnio on stracił pracę…
– To jest niesamowite! – powiedział Bożydar na głos. – To jest! To istnieje!
– Co takiego? – spytał nagle żeński głos zza jego pleców.
Odwrócił się zaskoczony i zobaczył najpierw burzę jasnych loków a potem najcudowniejszą anielską twarz jaką w życiu widział. Z tej twarzy patrzały na niego zdziwione oczy. Gdy spojrzał w dół, bo jego wzrok przyciągnął jakiś ruch, zauważył też psa, małego kundelka o nieokreślonej rasie. I on również wpatrywał się w Bożydara swoimi mądrymi brązowymi psimi oczami.
– Eee…feng shui. – odparł nie zastanawiając się czy odpowiedź zostanie zrozumiana. – Zacząłem to zgłębiać i zaczynam widzieć że działa, widzę te zasady dookoła – ciągnął nie bardzo wiedząc jak uzasadnić głośne mówienie do siebie samego. – Ja nie zwariowałem, tylko po prostu jestem w szoku, że tak fajnie to się układa w całość – wreszcie odzyskał rezon.
– Ha! Feng shui! – uśmiechnęła się anielica – wiele czytałam o tym i faktycznie, coś w tym jest.
Bożydar uniósł wysoko brwi. Wszyscy wiedzieli! Wszyscy! A on się dowiaduje ostatni!
– Wiesz, fajnie by było pogadać na ten temat. – rzekła dziewczyna – Teraz się spieszę z Momo do szczepienia ale mieszkamy w tej samej klatce – anielica potrząsnęła jasnymi lokami i uśmiechnęła się kokieteryjnie. – Wpadnij kiedyś na herbatę – dorzuciła odwracając się. – Momo chodź, idziemy – powiedziała do psa.
Bożydar był tak zaskoczony, że nawet nie spytał dziewczyny o imię. Zna tylko imię psa. A w ogóle co to za imię dla psa: Momo! Patrzał jak dziewczyna odchodzi kołysząc wdzięcznie biodrami. Westchnął głęboko. Pomarzyć…..Ale w sumie…to ona zagadała do niego, kokietowała….może coś z tego będzie? Te oczy i te włosy!
Nawet nie wie jak długo tak stał gapiąc się w kierunku w którym zniknęła. Ok, trzeba wrócić do rzeczywistości. Gdy wrócił do domu, postanowił podzielić się przemyśleniami z Andrzejem.
– Stary, to niesamowite, spotkałem piękną laskę i mam od niej zaproszenie na pogaduchy o feng shui. Czaisz? – rzucił Bożydar żartobliwie.
– Super! – szczerze ucieszył się kolega, który nigdy nie miał problemu z samotnością, w przeciwieństwie do Bożydara. – No to kuj żelazo póki gorące! – dodał. – A zmieniałeś coś ostatnio w mieszkaniu? – zagadnął jeszcze.
– Nie, w zasadzie nie – Bożydar usiłował sobie przypomnieć, ale nic nie przychodziło mu na myśl.
– Ale na południowym wschodzie, nic nie zmieniałeś? Jakaś woda, kwiaty, coś? – dociekał Andrzej.
– Na południowym wschodzie mam toa….czekaj! postawiłem tam kwiaty, bo nalewałem wody i zapomniałem o nich. Wciąż tam stoją. Miałem je zanieść sąsiadce, bo mnie tu żywi i twierdzi że jestem za chudy…
– Bingo! – ucieszył się Andrzej – Niech tam stoją! Tam masz w tym miesiącu energię romansu.
– Ale że w kibelku? Romans??? – Bożydar był w szoku.
– To nieważne – odparł Andrzej – masz tam czysto, nie? Pachnąco. To nie jest istotne. Ważne że tam jest okno i te kwiaty. Widzisz? Działa!
– Ale co mają kwiaty w kibelku do romansu? – dociekał Bożydar.
– Widzisz, są pewne kombinacje energii – tłumaczył dobrotliwie Andrzej – które przychodzą z czasem, jedna tam jest cały rok a w sierpniu doszła druga. One razem tworzą kombinację dającą w efekcie romans. Jedna z nich to energia Wody a druga Drzewa. Więc jak chcesz je wzmocnić to stawiasz tam kwiaty w wodzie i najlepiej czerwone.
– Kurde, nie wierzę! – Bożydar wpadł w euforię ponownie – Andi, ja kocham tę wiedzę, to całe feng shui, to jest super!
– Spokojnie Darze Boży….oups, Bożydarze, ekhem… – odpowiedział Andrzej chrząkając żartobliwie – to nie zawsze aż tak działa. Trzeba mieć też trochę szczęścia i najwyraźniej je masz. Umów się z tą dziewczyną i trzymam kciuki!
– Dzięki ci za wszystko, cześć – Bożydar pożegnał kolegę. Po czym poszedł do toalety i spojrzał przeciągle na piękne kwiaty w wazonie. Musnął czule jeden z liści. „Może wreszcie moje życie się odmieni i nie będę już tak bardzo sam…” – rozmarzył się. Sąsiadce wręczył pudełko czekoladek.