Większość naszych znajomych w Japonii już była i wreszcie przyszedł czas na nas. Ale to też nie przypadkiem. Jeśli chcesz odwiedzić ten piękny kraj, wybierz raczej miesiące wiosenne lub wczesnojesienne, ponieważ lato w Japonii jest piekielnie gorące. My wyruszyliśmy właśnie latem…W normalnych warunkach wybralibyśmy lepszy termin niż akurat druga połowa lipca, ale jeden z naszych synów w ramach swojej pracy naukowej uczestniczył w konferencji w Kioto i postanowiliśmy dołączyć i razem zwiedzić ten piękny kraj, tym bardziej że syn uczy się japońskiego :o) To ważne ułatwienie, ponieważ nie zawsze można się tam dogadać po angielsku. A teraz kolejne ważne rady…
Komunikacja. Wyprawę do Japonii – jeśli chcesz oszczędzić pieniądze i nerwy – warto zaplanować wcześniej. To rozległy kraj i chcąc zwiedzić najciekawsze miejsca, trzeba korzystać z pociągów – słynnych Shinkansenów. Już sam przejazd takim pociągiem stanowi przygodę samą w sobie :o) Ta przygoda jest jednak bardzo droga, chyba że… około miesiąca przed podróżą wchodzisz na stronę taką jak na przykład https://www.japan-rail-pass.com/ i kupujesz tak zwany Japan Rail Pass. To coś w rodzaju biletu tygodniowego lub dłuższego na większość Shinkansenów (niestety poza tym jednym najszybszym :o), państwowe koleje, niektóre promy (słynna czerwona brama w morzu) i busy. Ale musisz sobie skalkulować. Jeśli zamierzasz pojechać tylko raz – może się to nie opłacać. Musisz też zmieścić się w wykupionym czasie. My zaplanowaliśmy wyprawę tak, że pierwszy tydzień zwiedzamy co tylko się da, a drugi tydzień pozostawiamy na Tokio. Czyli w pierwszym tygodniu (wykupiliśmy Rail Passy na 7 dni) można było jeździć do woli wszystkimi środkami transportu, które oznaczone były jako „JR Line”. Oszczędzasz w ten sposób mnóstwo pieniędzy. Ważna rzecz: taki Rail Pass można załatwić tylko i wyłącznie ze swojego kraju (na przykład z Polski). Kurier przynosi taki papierek (dla każdego podróżnego osobny):
Na lotnisku wymieniamy to na oficjalny Pass, ale pamiętaj, że w paszporcie jako cel przyjazdu musi być „Temporary Visitor”, czyli innymi słowy obowiązuje to tylko i wyłącznie osoby podróżujące w celach turystycznych.
Na lotnisku wymieniasz voucher na prawdziwy Pass, który wygląda tak (po prawej stronie):
Teraz już tylko pilnujesz aby tego nie zgubić….Przy każdym wejściu i wyjściu z dworca, lotniska, metra, musisz Pass pokazać. Przejście dla posiadaczy Passa jest zawsze przy okienku i pokazujemy Pass urzędnikowi. Inni z jednorazowymi biletami przechodzą przez bramki automatyczne.
My lecieliśmy do Japonii włoskimi liniami Alitalia, ponieważ mieli przyjazne ceny (lipiec jest najdroższym miesiącem, nie wiedzieć czemu…) i lądowaliśmy w godzinach przedpołudniowych, kiedy to łatwiej i bez nerwów można było wszystko znaleźć (punkt wymiany voucherów na Passy – JR EAST Travel Service Center – jest otwarty do 19-tej) i spokojnie przejechać do Kioto – stamtąd zamierzaliśmy przez tydzień podróżować po okolicy. Wiele jest niekorzystnych opinii dotyczących Alitalia i moim zdaniem niezasłużonych. My byliśmy zadowoleni (Warszawa – Rzym, Rzym – Tokio). Jedyne co, to mają bardzo niewygodne fotele, ale po włożeniu poduszki pod plecy, dało się wytrzymać :o) Jedzenie w samolocie bardzo smaczne i warto wybrać wersję japońską – jedzenie pałeczkami na wysokości ponad dziesięciu kilometrów już samo w sobie jest fajne :o) Po wylądowaniu w Tokio (lotnisko Narita) i pobraniu naszych Passów, wsiedliśmy w Narita Express i pojechaliśmy do Shinagawa, tam jest przesiadka na Shinkansen do Kioto. Generalnie pociągi nie są zatłoczone ale jeśli masz czas albo podróżujesz w godzinach szczytu (późne popołudniowe i wczesne wieczorne), lepiej załatwić sobie miejscówkę (dla posiadaczy Passa – bezpłatnie). Poniżej właśnie taka miejscóweczka. Na peronie są napisy gdzie który wagon się zatrzymuje, więc można od razu stanąć w kolejce do swojego wejścia. Działa to perfekcyjnie.
Tak się prezentuje Narita Express, który wiezie podróżnych z lotniska do Tokio:
Shinkanseny są bardziej smukłe…
We wnętrzu Shinkansena wygląda trochę jak w samolocie:
W pociągach wyświetlane są kolejne stacje, więc nie sposób przegapić przesiadki. Tu akurat przykład wyświetlacza z Narita Express.
No i przyłapałam go :o)
Shinkanseny mają swój własny, osobny poziom na każdym dworcu, więc w sumie łatwo je znaleźć. Poniżej na zdjęciu jest wejście przez automatyczne bramki do Shinkansenów. Z boku, po prawej stronie widać urzędników i przejście dla osób z Passem.
Poniżej – zdjęcie przedstawiające peron. Dużym ułatwieniem jest nazwa pociągu wraz z numerem – łatwo znaleźć „swój” pociąg. Wszystko działa tu jak w zegarku, co do sekundy. Dlatego gdy wchodzisz na peron i stoi jakiś pociąg, to jeśli masz wciąż 3 minuty do odjazdu – to może nie być twój pociąg :o) Poniżej pasażerowie czekają grzecznie w kolejce :o)
Tu z kolei jest wejście do wagonu metra. Kolejka wchodzących jest po dwóch stronach a środek jest przeznaczony dla wychodzących.
Wagon metra wewnątrz. Nad drzwiami lub w pobliżu, wyświetlają się stacje wraz z numerami. Jeśli masz mapę metra, to szybko się zorientujesz w którą stronę numery rosną a w którą maleją. W ten sposób możesz rozpoznać czy jedziesz w dobrym kierunku.
Jeśli nie masz Passa albo chcesz jechać linią metra inną niż JR, kupujesz bilet w automacie. Nad automatami jest zawsze skomplikowana mapa z cenami biletów zależnie od odległości. Ale spokojnie, jeśli kupisz niewłaściwy bilet, automatyczna bramka co prawda cię nie przepuści, ale podejdzie miły urzędnik i po prostu dopłacisz brakującą kwotę. Nikt nie robi z tego afery, wszystko z uśmiechem i życzliwością.
Najlepiej kupić sobie jednak bilet kilkudniowy, ponieważ oszczędzamy w ten sposób mnóstwo pieniędzy. Gdy na przykład przejedziemy stację albo pomylimy kierunek – nie ma tragedii, oszczędzamy pieniądze. Nie wiem jak jest w innych miastach, my załatwialiśmy takie bilety w Tokio i tam można je kupić na lotniskach i poza lotniskiem – między innymi w sklepach Bic Camera. Zawsze za okazaniem paszportu. Czyli pierwszy tydzień „urzędowaliśmy” na Shinkansenach a drugi tydzień w tokijskim metro właśnie z takimi biletami. Na poniższym zdjęciu jest pojedynczy bilet i dwa przykłady kilkudniowych. Spójrz, przejazd jedną linią na pojedynczym bilecie kosztuje 210 jenów a dobowy bilet 800 jenów :o)
Jeszcze jedną rzecz warto w Japonii sobie załatwić, jeśli chodzi o transport. Jest to specjalna karta o nazwie SUICA (my nazywaliśmy to „sójką” :o) To rodzaj elektronicznego portfela. Na lotnisku lub dworcach można tę kartę „podładować” i potem płaci się nią w autobusach (bardzo często korzystaliśmy podczas podróży w pierwszym tygodniu, zwiedzając poszczególne miasta). „Sójką” można też zapłacić za drobne zakupy w niektórych sklepach albo ulicznych automatach z napojami. Gdy załatwiamy sobie te kartę, płacimy kaucję.
Poniżej zdjęcie „sójki”. Przed wylotem z Japonii udajemy się do punktu obsługi turystycznej i kaucję odzyskujemy. Ale uwaga! Pieniądze które tam zostały – przepadają, chyba że zabierzecie te kartę do domu i pojedziecie z nią następnym razem albo komuś dacie. Raz zakupiona „sójka” jest ważna przez kilka lat (chyba nawet 10 ale jest to do sprawdzenia).
Bardzo przydatną stroną na miejscu – do planowania przejazdów – jest: http://www.hyperdia.com/en/ Są tam najlepsze trasy, godziny przyjazdów i odjazdów i wszystko co potrzebne do zaplanowania optymalnej trasy. Korzystaliśmy z tego bardzo często.
Teraz przyszedł moment na słynne japońskie toalety.…Tak, to cała historia. Jeśli myślisz, że po prostu skorzystasz i wyjdziesz, tu zobaczysz jak bardzo się mylisz :o) Toalety są bowiem jak komputery, wszystko jest obsługiwane elektronicznie. Jest podgrzewana klapa, podmywanie przodu i tyłu (osobno!) z regulacją temperatury wody i ciśnienia. W niektórych toaletach jest też specjalne radio służące do zagłuszania „naturalnych” odgłosów. Przy każdym sedesie jest specjalny panel z przyciskami i nie zawsze funkcje są przetłumaczone na angielski. Tak więc może ci się zdarzyć, że nie znajdziesz tak łatwo przycisku spłukiwania i po długich poszukiwaniach i bezskutecznym obkucaniu urządzenia dookoła, chyłkiem będziesz się z tego miejsca ewakuować…I nie ma zmiłuj…takie toalety są wszędzie, w hotelach, restauracjach, metrze a nawet w pociągach…Jeśli „złapie” cię nagła potrzeba – toalety takie są również w większości sklepów 7 Eleven (na tyłach za drzwiami z lustrem :o)
Panel sterowania może być umieszczony na ścianie lub bezpośrednio przy urządzeniu.
Wersja z radyjkiem emitującym odgłos spuszczania wody :o)
Powiesz że radyjko takie to fanaberia. Ale Japończycy są narodem bardzo skromnym i nie lubiącym nikomu się narzucać. W toaletach zatem w celu „zagłuszenia” spuszczano wodę. Marnowano w ten sposób mnóstwo wody i ktoś o ekologicznym zmyśle wynalazł elektroniczne urządzenie imitujące ten dźwięk.
W niektórych miejscach zdesperowani i zmęczeni spłukiwaniem po kimś Japończycy postanowili umieścić wyraźne wskazanie gdzie jest spłuczka :o)
Chociaż część Japończyków jest tradycjonalistami, ponieważ znaleźliśmy i takie rozwiązania (rzecz jasna, pachnące i czyściutkie!)
No dobrze, może już starczy tych toaletowych tematów :o)
Kolejna sprawa: bardzo wygodnym rozwiązaniem, gdy przemieszczasz się z walizkami – są lockery, czyli schowki na bagaże. Są na dworcach i lotniskach oraz w metrze. My często stosowaliśmy to rozwiązanie gdy w jakimś miejscu nie nocowaliśmy a chcieliśmy tylko je zwiedzić. Poniżej taki właśnie schowek.
Co jest w Japonii niesamowite? Uczciwość i kultura. Nam się zdarzyło, że w toalecie w Shinkansenie zostawiliśmy saszetkę z dokumentami, paszportami, Passami, kartami kredytowymi i gotówką. Po prostu małżonek poszedł i zostawił :o) Kompletnie nie zauważyliśmy braku. Za jakieś pół godziny podchodzi do nas pani konduktor i z uśmiechem oddaje nam zgubę. Nie mam pojęcia jak nas znalazła w pociągu. W saszetce nic nie brakowało. Myślę, że któryś ze współpasażerów znalazł i oddał w ręce pani konduktor a ona może spojrzała w paszporty i nas w ten sposób zlokalizowała? Byliśmy pod wielkim wrażeniem…
Generalnie ludzie są tu bardzo życzliwi i jeśli tylko zobaczą, że się zatrzymujesz, patrzysz na mapę albo rozglądasz – natychmiast ktoś podejdzie i zapyta jak może ci pomóc. My szukaliśmy kiedyś autobusu który jedzie do jakiegoś zabytku. Podszedł Japończyk i przepuścił swój własny autobus, na który czekał, aby nas zaprowadzić do autobusu, na którym nam zależało :o)
Gdy chce się pić…Cóż, my zwiedzaliśmy Japonię akurat podczas historycznych upałów, które zabiły chyba nawet setkę osób. W takich sytuacjach trzeba pamiętać aby pić dużo płynów. Na szczęście na każdej ulicy, wręcz na każdym narożniku, w każdym mieście, jest automat z napojami i …zawsze działa….
Gratisy. Gdziekolwiek jesteście, bacznie się rozglądajcie. Gdy ktoś chce się reklamować, nie rozdaje ulotek, tylko konkrety. A to piękny wachlarz z nazwą firmy a to paczka chusteczek jednorazowych…
Pieniądze. Na miejscu w wielu większych sklepach można płacić kartą (najlepiej Revolut lub coś w tym rodzaju – unikasz kosztu przewalutowania), ale w większości obowiązuje tylko gotówka. Dlatego musisz mieć przy sobie zawsze trochę gotówki. Bankomaty są na lotniskach, dworcach i czasem w centrach handlowych lub w niektórych sklepach ale jest to duża rzadkość.
Tanie jedzenie. Sklepy spożywcze są prawie na każdym rogu ulicy i jest tam zawsze spory wybór kanapek, specjalnych pojemników z sushi a nawet całe dania do podgrzania na miejscu. Wiele sklepów wieczorem przecenia kanapki i wtedy można się najeść naprawdę tanio. W wielu knajpkach trzeba uważnie przeglądać menu, bo zawsze są jakieś promocje. Ten temat będę jeszcze rozwijać wspominając kolejne etapy naszej podróży. Zdradzę parę tajemnic, co i gdzie :o)
To chyba tyle porad na początek…
W następnym odcinku – nobliwe i przepiękne Kioto.