Kapsztad to Afryka, ale będąc tam ma się wrażenie, że jest się w jakimś kraju europejskim. Jedynie przyroda zdradza, że to nie taka Europa jak się wydaje :o)
Pierwszym wszędobylskim stworzeniem, które napotkacie dosłownie wszędzie – są foki. Mieszkają w portach, na nabrzeżach, w odbojnikach zawieszonych w marinach, wylegują się na plażach i bezludnych wysepkach. Nie trzeba więc ich specjalnie szukać, same z pewnością „wejdą” Wam w oczy.
Za drobną opłatą, w porcie zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał nakarmić fokę przy Was :o) Faktem jest, że te foki pękają potem w szwach…
Drugim zwierzęciem bardzo charakterystycznym dla Kapsztadu są pingwiny. Mieszkają na specjalnie wydzielonej plaży, zresztą jednej z najpiękniejszych. Podobno wszystko zaczęło się od jednej pary, która postanowiła się tam osiedlić. Ludzie dokarmiali te pingwiny aż rozmnożyły się w ogromną kolonię. Teraz zajęły plażę i nie ma zmiłuj, są pod ochroną :o)
Dla pingwinów budowane są specjalne domki, wyglądające jak duże wazony. Wiedzieliście, że te ptaki mieszkają po prostu w krzakach??? |
Kapsztad jest pięknie położony między brzegiem morza a górami. Góry są przepiękne i stanowią wspaniałe warunki feng shui dla Kapsztadu. Szczególnie Góra Stołowa, która jest opiekuńcza, przynosi bogactwo i zdrowie. Zresztą Kapsztad naprawdę szybko się rozwija i staje się coraz bardziej popularny. Można wjechać kolejką linową na Górę Stołową, ale nam się nie udało ze względu na bardzo silny wiatr. Wiatr jest tak w ogóle częścią Kapsztadu, wieje w praktyce codziennie i to bardzo mocno ale czasami jeszcze mocniej :o) Pozostało nam więc tylko wjechanie na Górę Sygnałową, gdzie zwyczajowo ludzie się zbierają aby oglądać zachód słońca. Tam można dojechać autobusem, o którym wspominałam wcześniej.
Takie ptaszory umilały nam czekanie na zachód słońca :o) |
Widokowo okolice Kapsztadu są przepiękne, jest tam wiele malowniczych plaż, ale niestety woda jest tam zimniejsza niż w Bałtyku :o) To znaczy zimna jest od strony południa i zachodu. Od strony wschodniej docierają tu już wody Oceanu Indyjskiego i tam jest zadziwiająco ciepła woda ale za to są stada rekinów…Nie wiadomo co lepsze…
To nasz widok z balkonu… |
Czasem i kawałek jakiejś łodzi… |
Ptactwo różnorakie… |
Takie tajemnicze dziurki były na „naszej” plaży. Czy należy się bać? Ktoś wie co to? |
Koniecznie też trzeba się wybrać na Przylądek Dobrej Nadziei i na Cape Point. Droga prowadzi przez miasto, pośród gór, a potem przez pustkowia i wrzosowiska. Warto wynająć taksówkę na cały dzień – wypada to stosunkowo niedrogo a można się zatrzymać w dowolnych miejscach i focić :o)
Cape Point – sam koniuszek Afryki :o) |
Widok z Cape Point |
A tak wyglądają okolice Przylądka Dobrej Nadziei |
Taki tam Przylądek z przypadkowymi turystami :o) |
Jeszcze jednym przepięknym miejscem jest Park Kirstenbosch i jest to absolutnie obowiązkowy punkt programu. Można tam również dojechać autobusem. Przepiękny teren,niewiarygodnie piękna roślinność i wspaniała knajpka, gdzie obsługa maluje gości w barwy wojenne :o)
Na wysokości koron drzew jest kładka i można obserwować ptaki i roślinność z góry. |
Najlepiej zwiedzać autobusem, taksówką lub ze znajomymi miejscowymi. My mieliśmy szczęście, że mieszkają tu nasi znajomi i wiele zakątków zobaczyliśmy dzięki nim. Zazwyczaj pożyczamy samochód i zwiedzamy na własną rękę,ale ruch lewostronny trochę niestety zniechęca…