Kapsztad jest przepięknym miejscem na spędzenie wakacji i biznesowe wyjazdy. Sympatyczni ludzie, pyszne jedzenie i ceny zbliżone do polskich albo nawet niższe. Można więc do woli korzystać z eleganckich restauracji i delektować się wspaniałymi winami.
My byliśmy w styczniu 2016 i luksusowa kolacja w eleganckim hotelu kosztowała mniej więcej tyle co obiad w Sfinksie. Aby jednak znaleźć się w tym wspaniałym miejscu, trzeba zapolować na okazyjne bilety. Nam się udało kupić bilety z dwiema przesiadkami. Lecieliśmy liniami Swissair z Warszawy do Zurichu, tam przesiedliśmy się na samolot do Johannesburga i potem polecieliśmy dalej do Kapsztadu.
Drobna rada dla podróżnych: koniecznie bierzcie walizki z szyfrowymi zamkami, ponieważ niestety zdarzają się kradzieże. W drodze powrotnej jedna z naszych walizek „zapodziała” się w Johannesburgu i przyleciała z opóźnieniem. Dzięki właśnie szyfrowemu zamkowi, jej zawartość była nietknięta :o) Kurier Swissair, który przywiózł nam tę walizkę do domu, mówił, że rzeczywiście nie spotkał się z włamaniem do takiej walizki. Natomiast do takich bez szyfrowych zamków – a i owszem.
Co warto zwiedzić w Kapsztadzie? Wszystko! Najlepiej po prostu wchłaniać tę atmosferę,spacerując po ulicach i objeżdżając okolicę wygodnymi busami – piętrusami („hop on hop off”). Kupuje się bilet na cały dzień i można swobodnie wsiadać i wysiadać tam gdzie nam wygodnie. Kolejna rada: gdy próbowaliśmy zarezerwować taki bilet na następny dzień – powiedziano nam, że nie ma już miejsc. Natomiast przez Internet spokojnie dało się takie bilety zakupić :o)
Są dwie linie tych autobusów: miejska – obwozi dookoła miasta i dalsza – obwożąca po winnicach i dalszych miejscach. Obecność w winnicach obowiązkowa – świetnie się tam ubawicie, udelektujecie wspaniałymi winami w śmiesznych cenach i zarazicie wakacyjnym beztroskim duchem. No i wszyscy mówią po angielsku :o)
Hotel wybraliśmy taki,z którego widać Górę Stołową. Nie był tani, ale przecież przyjechaliśmy po to aby się na tę górę pogapić. Najlepszy widok jest z balkonu o zachodzie słońca, przy jednym z tamtejszych win.
W RPA nie jest najlepiej z Internetem wifi. W hotelach często są limity. Ale spokojnie – okazuje się zazwyczaj, że limit przysługuje na każde urządzenie; macie więc do dyspozycji kilka kodów dostępu. Nam wystarczyło.
Zapięte pasy? No to zaczynamy!